• nowe-1.jpg
  • nowe-3.jpg
  • nowe-5.jpg
  • nowe-10.jpg
  • nowe-14.jpg
  • nowe-22.jpg
  • nowe-23.jpg
  • nowe-25.jpg
  • nowe-27.jpg
  • nowe-28.jpg
  • nowe-31.jpg
  • nowe-37.jpg
  • nowe-38.jpg
  • nowe-41.jpg
  • nowe-43.jpg
  • nowe-45.jpg
  • nowe-48.jpg
  • super-foto-5.jpg
  • super-foto-6.jpg
  • super-foto-7.jpg

 

"Uprawiam turystykę świadomego odkrywania świata"

z Łukaszem Wallem rozmawia Katarzyna Głowacka

 

Sporo podróżujesz. Czym jest dla Ciebie "ciągłe bycie gdzie indziej".

- Podróżowałem od dziecka, nawet jeśli to nie były dalekie podróże - ot, choćby wyjazd z rodziną w Karkonosze - zawsze była to dla mnie wielka wyprawa. Pamiętam: jako mały chłopiec nie mogłem się nadziwić, że na dworcu kolejowym we Wrocławiu codziennie odjeżdża tyle pociągów. Już dwa, trzy dni przed najmniejszą wyprawą bardzo to przeżywałem. Do czasu ukończenia studiów podróżowałem z rodziną po Europie, później - zacząłem wojażować na własną rękę. Przez jakiś czas mieszkałem za granicą: w Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Danii, Chinach. Od kilku lat przestałem wiązać się z Europą i wyruszyłem na szlaki dalsze. Do dnia dzisiejszego pozostałem wierny Azji, choć w planach mam dalsze wyprawy - do Peru, Boliwii, na wyspy Galapagos czy do Chile.

Skąd wziął się w Tobie bakcyl podróżowania?

- W dzieciństwie, w pokoju, który dzieliłem z bratem wisiały dwie mapy. Jedną z nich była mapa świata, drugą - mapa Europy. Bardzo działały one na moją wyobraźnię. Wtedy to zacząłem podróżować, najpierw - palcem po mapie. Pamiętam też, jak "podbierałem" bratu książki podróżnicze, na przykład Centkiewiczów... Zaczytywałem się w tych książkach, zwłaszcza, że w ówczesnej rzeczywistości dalsze podróże nie były możliwe. Tamte niezrealizowane marzenia - realizuję teraz.

Image

istnieje we mnie coś
nieokreślonego,
co mnie gna,
wciąż do przodu...