A jeśli chodzi o postawy proekologiczne?
- Podróżując do miejsc odległych, warto posiadać np. swój własny zestaw trwałych naczyń, by używaniem tych jednorazowych nie zanieczyszczać miejsc, które odwiedzamy. Możemy za to zostawić po sobie krajowe znaczki pocztowe, drobne monety, drobne gadżety - na pamiątkę.
Zjawisko konfrontacji z przedstawicielami innych narodowości doskonale ujmuje socjologiczny termin: "culture clash" ("zderzenie kultur"). W sposobie postrzegania świata zdziwi nas postawa Eskimosa, który będzie rozróżniał kilkanaście gatunków śniegu, a w sferze obyczajowości - przyczyną nieporozumień może stać się gest przytaknięcia głową u Bułgara, oznaczający dla niego zaprzeczenie. Podobnie, jak w biologicznym świecie przyrody, zaskakująca jest wciąż u nas kulturowa różnorodność. Co zaskakuje Cię w czasie Twoich podroży?
- W Chinach szokujące jest powszechne, wszechobecne... odcharkiwanie i plucie. Dziwić mogą mężczyźni ubrani w spódnice w Birmie. Tamtejsi chłopcy, grając w piłkę, podwijają sobie te spódnice, co wygląda bardzo zabawnie. Bardzo może dziwić nas smak herbaty tybetańskiej, oferowanej w rzadko odwiedzanych klasztorach, podawanej z masłem jaka i bardzo słonej. Trzeba mieć dużo silnej woli i samozaparcia, by wypić czarkę takiej herbaty. W Chinach jest zupełnie inny system pokazywania, za pomocą dłoni, liczb, np. nasze 2 może znaczyć 7, co wśród obcokrajowców bywa przyczyną bardzo poważnych nieporozumień. W Tajlandii ręce złożone do podziękowania tak, jak u nas do modlitwy, w zależności od ułożenia palców czy stosunku dłoni do klatki piersiowej będą świadczyły o szacunku, jakim darzymy osobę, której właśnie dziękujemy, czy z którą się żegnamy. Z kolei w świątyniach krajów buddyjskich zdziwi nas kierunek zwiedzania - uzależniony od lokalizacji głównego oblicza Buddy...
Czy Twoje wyobrażenie Azji ewoluuje? W jakim kierunku?
- Zależy to od kraju. Wracając do Chin czy Tybetu, lepiej poznaję i zaczynam rozumieć mieszkających tam ludzi. Do tej pory zawsze znajdowałem pozytywne zmiany, cieszył mnie postęp techniczny, jaki mogłem tam zaobserwować, np. nowo wybudowane drogi, nowo postawione budynki szkolne czy schroniska u stóp Mont Everestu.
Ekologiczna poprawność każe mi dostrzec tutaj problem antropopresji i zagrożenia dla przyrody górskiej za sprawą rozbudowy np. turystycznej infrastruktury. Czy proces komercjalizacji Himalajów jest nieunikniony?
- Wydaje się, że tak. Chińczycy w tej części swojego imperium zaczęli inwestować ogromne pieniądze w rozwój infrastruktury turystycznej i coraz większe rzesze turystów będą odwiedzać Tybet - ten dotychczas mało znany, tajemniczy Kraj na dachu Świata. Wiąże się z tym utrata unikatowej, jeszcze mało skażonej cywilizacją zachodnią i chińską, odchodzącej powoli w przeszłość rzeczywistości tybetańskiej. Zmiany, o jakich wspomniałem, można dojrzeć gołym okiem, będąc takim turystą powszednim. Dużo trudniej jest dotrzeć do informacji, które świadczyłyby o zmianach w sposobie, standardzie życia ludności lokalnej. Wszystko tam się cały czas zmienia, czasami na lepsze, czasami na gorsze.