• nowe-1.jpg
  • nowe-3.jpg
  • nowe-5.jpg
  • nowe-10.jpg
  • nowe-14.jpg
  • nowe-22.jpg
  • nowe-23.jpg
  • nowe-25.jpg
  • nowe-27.jpg
  • nowe-28.jpg
  • nowe-31.jpg
  • nowe-37.jpg
  • nowe-38.jpg
  • nowe-41.jpg
  • nowe-43.jpg
  • nowe-45.jpg
  • nowe-48.jpg
  • super-foto-5.jpg
  • super-foto-6.jpg
  • super-foto-7.jpg

Żółty Cesarz

ImageW tradycyjnych opowieściach chińskich Huang Ti wymieniany jest z szacunkiem jako największy z władców rządzących Chinami w III tysiącleciu p.n.e., a więc w legendarnej, dalekiej przeszłości. Czczony pod postacią Żółtego Cesarza i przodka całej chińskiej rasy, był też najważniejszym ze wszystkich herosów.

Zgodnie z tradycją, Huang Ti skonstruował pierwsze koło, łodzie i wiosła, nauczył ludzi budowy dróg oraz wykuwania tuneli w górach. To on wynalazł pismo, wprowadził sztukę ceramiki i muzykę do Chin, choć w łych samych relacjach wynalazek instrumentów muzycznych przypisuje się również Fu Ksi, Nu Wa oraz Ti Ku. On także wymyślił pierwszy kalendarz i dał ludziom przyrządy, z pomocą których mogli obserwować ruchy gwiazd i planet.

ImageHuang Ti nauczył też ludzi selektywnej hodowli zwierząt oraz sezonowej uprawy zbóż i drzew - opierając się w tym na dziedzictwie swego przodka i rywala Shen Nonga, który wprowadził rolnictwo w Chinach. Huang Ti miał wypędzić wszystkie dzikie zwierzęta, które pożerały ludzi, aczkolwiek to samo mówiono też o Nii Wa.

Żółty Cesarz wykonał pierwszą zbroję i w najdawniejszych ocalałych mitach występował w roli wojowniczego boga, który odnosił zwycięstwa w wielu konfliktach. Walczył z Ognistym Cesarzem Jan Ti, bogiem wojny Czi Jou, jednonogim bóstwem Kui i innymi. Za każdym razem podkreślano, że Huang Ti nie szedł na wojnę z zamiłowania do przemocy, ale po to, by przywrócić zakłócony porządek. Wokół jego postaci narosła cała mitologia przedstawiająca go jako wielkiego dowódcę, który wygrywał w długich i zażartych bitwach przeciw swemu przyrodniemu bratu Jan Ti oraz innym wrogom.

ImagePo pokonaniu Jan Ti Huang Ti został królem bogów, przejmując cały autorytet należny Bogu Środka. Jego pokonany rywal został Bogiem Południa, a wielki przodek, Fu Hi, Bogiem Wschodu. Huang Ti mianował następnie Shao Hao Bogiem Zachodu, a Czuan Hu - Bogiem Północy. Huang Ti miał cztery oblicza, każde skierowane w inną strony świata. Nie można go było przechytrzyć ani pokonać, ponieważ patrzył jednocześnie we wszystkich kierunkach. W jednym z mitów, zachowanym w tekście "Tysiąc opowieści o mistrzu Jiang", czterej władcy głównych stron świata podnieśli bunt przeciw Huang Ti, ale on bez trudu dal sobie z nimi radę.

ImageŻółty Cesarz miał także być pierwszym władcą, który wprowadził i zorganizował religijne obrzędy w Chinach.

Niektóre z legend przekazują, że Huang Ti, zwany też Cian Juan, otrzymał pigułkę zapewniający nieśmiertelność od Tai Ji Huang Rena, ducha gór prowincji Syczuan. Huang Ti udał się na górę z Czi Jiang Ziyou, który został tam, by służyć górskiemu bogu, czuwając nad kwiatami rosnącymi na łagodnych zboczach szczytu; z czasem stracił ludzki wygląd i sam stał się bogiem. Tenże Czi Jiang Cijou był potem boskim łucznikiem Ji i dokonał wielu heroicznych czynów. Imię Sian Juan nosiło pradawne bóstwo o nieznanych atrybutach, które łączono z postacią Żółtego Cesarza. Podobnie Fu Hi nosił niekiedy imię Tai Hao; mieszano także postacie Shen Nonga i Jang Ti - prawdopodobnie były to ich prawdziwe imiona i tytuły. Te przemienne imiona przetrwały długo, gdyż w dziele z epoki dynastii Tang, Siedem Ksiąg z Chmurnej Półki Wang Czuan nazywa Żółtego Cesarza imieniem Sian Juan. (Legendy o takich bohaterach jak Ti Ku, Ti Jun oraz Shun mają także wiele podobieństw i bardzo możliwe, że odnoszą się do tej samej postaci, która zapewne wyłoniła się z przeróżnych wersji powstałych u trzech oddzielnych ludów zamieszkujących Chiny w czasach prehistorycznych.)

ImageHuang ti podał sposób na nieśmiertelność w dziele o medycynie; wiedział także, jak otrzymywać złoto, gdyż w chwili połknięcia tabletki zapewniającej nieśmiertelność posiadł również tajniki alchemii. Niekiedy przedstawiano go, obok Fu Hi oraz Shen Nonga, jako boga zdrowia i medycyny. Jego młoda żona, cesarzowa Lei Tsu, uważana jest tradycyjnie za tę, która pierwsza wyhodowała larwę jedwabnika. Niektóre mity podają, że otrzymała ona jedwab i została poinstruowana o metodzie jego hodowania przez boginię zwaną Panią Jedwabnik.

Znikający klasztor

ImageJedna z legend buddyjskich opowiada o pędzącym kontemplacyjne życie wędrowcu, który pewnej nocy znalazł schronienie w przedziwnym miejscu. Mnich ten, o imieniu Pan Kong, wędrując przez góry, zabłądził i nie mógł odnaleźć drogi do klasztoru, będącego celem jego pielgrzymki.

Zapadał już mrok, Pan Kong poczuł więc ulgę, kiedy usłyszał odgłos dzwonu, dochodzący z oddali. Idąc za jego dźwiękiem, dotarł do grupy budynków, które, jak głosił napis, należały do Klasztoru Duchowego Odosobnienia. Kiedy podszedł bliżej, obszczekały go pilnujące klasztoru psy i wtedy jakiś mnich gestem zaprosił go do wejścia.

ImageKlasztor od wewnątrz wydawał się opustoszały. Znajdował się tam główny hol i dormitorium, nigdzie jednak nie było widać nikogo. Większość drzwi prowadzących z holu była zamknięta, lecz Pan Kong trafił w końcu na jedne otwarte i znalazł się w małej celi z łóżkiem. Ono również wydawało się nie zajęte przez nikogo, postanowił więc zostać tu na noc. W jakiś czas potem obudziły go głosy dobiegające z głównego holu. Wyszedł z celi i ze zdziwieniem ujrzał, że hol zapełnia się mnichami, którzy wchodzą od strony sufitu, wlatując jak ptasie pióra przez dziurę w dachu. Z ich rozmowy wynikało, że przybyli tu ze wszystkich stron Chin i Indii.

Usłyszawszy, że któryś z nich wspomina imię mistrza zen, Pan Kong przerwał im, żeby powiedzieć, że odbierał nauki u tego człowieka. Na dźwięk jego głosu cały ten widmowy tłum zniknął wraz z budynkami, a mnich znajdował się znowu sam w górach. Udał się w dalszą drogę i wreszcie dotarł do klasztoru. Tam dowiedział się, że opowieści o znikającym klasztorze powtarzają się od stuleci, choć niewielu tylko ludzi potrafiło powiedzieć coś więcej, co potwierdzałoby jego istnienie, niż to, że słyszeli bicie niewidzialnego dzwonu.